5 pielęgnacyjnych marek cruelty free
Kiedy pisałam o tym, jak dbam o swoją skórę – możesz przeczytać o tym TUTAJ – wspomniałam, że staram się używać marek, które nie testują swoich produktów na zwierzętach. Wychodzi mi to czasem lepiej, czasem gorzej, ale ciągle wyszukuję nowych informacji o firmach kosmetycznych, żeby być na bieżąco. Starannie planuję swoje zakupy, żeby zaliczać jak najmniej wpadek, choć te wciąż się przytrafiają. Najważniejsze dla mnie jest jednak, żeby się nie zrażać i trwać w swoim postanowieniu. Przez dobry rok weryfikowania swoich zakupów, zdążyłam znaleźć kilka ulubionych marek, które zagościły w mojej kosmetyczce na dobre. Największą zmorą i wyzwaniem są perfumy, ale dzisiaj pragnę się z Tobą podzielić moimi znaleziskami w temacie “Pielęgnacja cruelty free”;)
1. Lirene i Dr Irena Eris to marki należące do Laboratorium Dr Ireny Eris, które zasłynęło z opracowania modeli sztucznej skóry, uznanych przez UE za alternatywę dla testów na zwierzętach. Próżno także szukać tych kosmetyków na półkach chińskich sklepów. Wszystkie produkty są oczywiście przebadane dermatologicznie. Przeszły także pozytywnie mój test wrażliwca i często do tych marek wracam. Szczególnie lubię żurawinowo-cukrowy peeling i olejki pod prysznic Lirene, które zostawiają moją skórę na tyle nawilżoną, że nie muszę się po każdym prysznicu balsamować. Za to z Dr Ireny Eris szczególnie upodobałam sobie pielęgnację twarzy. Żel Cleanology doskonale usuwa makijaż i oczyszcza skórę, zresztą pisałam o tym już we wpisie o pielęgnacji suchej skóry Lubię też wszelkie kremy do twarzy i pod oczy. Za to moja mama bardzo lubi kolorówkę Ireny Eris, szczególnie rozświetlający podkład. Jest długotrwały i pięknie wygląda na dojrzałej cerze.
2. Korres to grecka marka kosmetyków naturalnych. Produkują genialne szampony, po których moja atopowa skóra głowy czuje się odprężona, odświeżona i dogłębnie nawilżona. Szampon przeciwłupieżowy z kwasem salicylowym to najlepszy tego typu produkt jaki kiedykolwiek miałam, natomiast mój mężczyzna upodobał sobie wzmacniający z proteinami pszenicy i magnezem. Ostatnio polubiłam się także z kremem do twarzy na noc Castanea Arcadia, który świetnie nawilża i przywraca suchej skórze komfort po całym dniu. Korres produkuje produkty do pielęgnacji całego ciała, a także kosmetyki do makijażu. Nie miałam jeszcze okazji wypróbować kolorówki, ale prędzej czy później się z nią zapoznam. Korres dostępny jest na wyłączność w perfumeriach Sephora.
3. Douglas jest marką własną perfumerii o tej samej nazwie. Dostępna jest pielęgnacja całego ciała, dla kobiet i mężczyzn, a także kolorówka, której jeszcze nie próbowałam. Kosmetyki są dostępne w całkiem przystępnych cenach, z doskonałym stosunkiem do jakości. Mój ulubiony to dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust, którego używam do całej twarzy. O dziwo nie pozostawia tłustego filmu na skórze, za to uczucie komfortu i skuteczne oczyszczenie jest gwarantowane. Warto też zwrócić uwagę na maseczki do twarzy, szczególnie na tę oczyszczającą z zieloną glinką. Ona jest niesamowita, złuszcza skórę na tyle, że wszelkie wągry i zaskórniki znikają! Nie ma drugiej takiej maseczki, ta jest najlepsza, niestety ostatnio nigdzie nie mogę jej dorwać, żeby ją tutaj pokazać. A to mówi samo za siebie, tak szybko znika!
4. Davines produkuje naturalne kosmetyki do pielęgnacji i stylizacji włosów. To włoska, rodzinna firma, która za punkt honoru stawia sobie dbałość o środowisko. Ceny niestety wysokie, ale jeśli ktoś ma takie problemy ze skórą głowy jak ja musi się z wydatkiem pogodzić. Szampony są niezwykle delikatne i pozostawiają uczucie komfortu bez łupieżu – u mnie źle dobrany szampon zawsze kończy się nieestetycznym śniegiem lecącym ze skóry głowy. Szczególnie upodobałam sobie szampon Naturaltech Nourishing oraz zestaw (szampon i odżywka) OI. Zapach jest dość specyficzny, ale można się przyzwyczaić, tym bardziej, że włosy po zastosowaniu tych produktów są super mięciutkie i podatne na układanie. Ze stylizacji lubię wygładzającą maskę i nabłyszczacz w sprayu. Nie obciążają włosów, a robią swoje.
5. Evree i Mincer Pharma to już ostatni punkt w tym zestawieniu. Marki te należą do koncernu Basel Olten Pharm, który planował wejście do Chin, na szczęście się z tych planów wycofał. I dobrze bo balsamy do ciała i kremy do rąk Evree oraz mikrodermabrazja Vita C Infusion Mincer Pharma to zdecydowanie moi ulubieńcy. Nie znam lepszych kremów do rąk, są tak skuteczne, że nie trzeba ich aplikować po każdym myciu rąk. Zostawiają nawilżenie naprawdę na bardzo długo. Podobnie zresztą balsamy do ciała. A o mikrodermabrazji już na tym blogu pisałam. Delikatnie, ale skutecznie złuszcza i dogłębnie nawilża skórę – produkt idealny dla atopowca.
Łącznie wyszło 7 marek, ale niech będzie, że jest ich pięć skoro część należy do tego samego koncernu 😉
A Ty jak podchodzisz do tematu testowania kosmetyków na zwierzętach? Zastanawiasz się nad tym robiąc zakupy? A może masz już jakichś swoich ulubieńców, którymi podzielisz się ze mną w komentarzu?
***
Ściskam!
Hania
Witam, trafilam na twoj blog przez przypadek, szukajac informacji czy kosmetyki Lirene sa testowane na zwierzetach. Od dawna juz doskwierala mi swiadomosc, ze kosmetyki i chemia domowa, ktorej uzywam, lacza sie z cierpieniem zwierzakow. Moja wiedza jednak ograniczala sie do tego, ze kroliczek na opakowaniu daje gwarancje i staralam sie szukac takich produktow, choc w przeszlosci bylo ich niewiele. Jako noworoczne postanowienie zdecydowalam, ze postaram sie bardziej i wymienie kosmetyki i chemie domowa na produkty nietestowane na zwierzetach. Wiedzialam, ze nie bedzie latwo, bo jak ty, jestem wrazliwcem i rowniez mam tendencje do uzywania tych samych produktow, zwlaszcza takich, ktore… Czytaj więcej »
Po pierwsze super, że postanowiłaś wybierać produkty cruelty free. Im nas więcej, tym głos silniejszy i większa presja na marki, żeby wycofywały się z wszelkich firm testowania na zwierzętach. Po drugie rzeczywiście w internecie jest mnóstwo sprzecznych informacji. Dove jest obecny na rynku chińskim. Z tego co wiem, Bielenda również, ale nie dam sobie za to ręki uciąć. Oriflame także bym unikała. Ale jest mnóstwo ciekawych Marek, które warto wspierać. Cieszę się, że znalazłaś tutaj użyteczne informacje.
Hej, a jak sytuacja z marką Ziaja? Wszędzie czytam że nie testują produktów ani półproduktów na zwierzętach, chciałabym się upewnić
Z tego, co wiem, to nie testują ani nie eksportują do krajów, które testów wymagają. Ale szczerze mówiąc składy kosmetyków są takie sobie.
Ja dotąd myślałam, że króliczek na opakowaniu załatwia sprawę i byłam z siebie zadowolona, kupując np. Oriflame. Dziś kajam się, bo nie sprawdziłam tego dokładnie i trwałam w mojej niewiedzy przez lata. Cóż, mogę mieć żal tylko do siebie. Dziś mam ze sobą listę marek Cruetly Free i kupuję wyłącznie produkty, które się na niej znajdują. Jednak Ziaja i AA budzą moje wątpliwości. Same kosmetyki może nie są testowane na zwierzętach i nie ma ich na Chińskim rynku, ale przecież te firmy produkują również leki. Nie wiem, czy Eris również? I tu mam zgrzyt. Jak się na to zapatrujesz?
A używasz leków? Bo ja używam i póki co na całym świecie jest wymóg testowania na wczesnych etapach nowych substancji czynnych na zwierzętach. Można się spierać, czy w dzisiejszych czasach ma to sens. Przeważająca liczba substancji w dalszych testach zostaje zdyskwalifikowana do użytku na ludziach, ale nie zapominajmy, że leczyć musimy też zwierzęta. Dlatego trzeba do tego podejść zdroworozsądkowo. To, że substancja została wykluczona z użytku na ludziach, nie znaczy, że nie nadaje się do leczenia zwierząt. Leczenie, a wygląd, to dwie różne rzeczy. Nie należy moim zdaniem stawiać znaku równości między testami kosmetyków i leków. Te pierwsze powstają, żeby… Czytaj więcej »
Dokładnie tak samo myślę. przy lekach wyboru nie mamy i jestem tego świadoma. Choć serce mi pęka, to jednak jestem dorosła i wiem jak jest. Leków używam jak naprawdę muszę, jednak nie ze względu na testy, a tak po prostu zostałam wychowana. Nie biorę suplementów, jem warzywa i owoce. Staram się przeczekać ból głowy, niż niszczyć wątrobę. Ale są przecież inne choroby, w obliczu których musimy brać leki. Kosmetyki to inna sprawa, podobnie jak chemia domowa. I tu mogę wybrać i obiecałam sobie, że będę kupować jedynie cruelty-free. Kiedy się na to zdecydowałam, nie sądziłam że to jest tak trudne… Czytaj więcej »
I to się chwali. Ja także się staram, choć nie jestem nieomylna i kilka wpadek zaliczyłam. Jeśli chodzi o chemię domową, to rossmanowski Domol, czy Frosh są bezpieczne i spokojnie można ich używać. Domol zaspokaja chyba wszystkie domowe potrzeby 🙂
[…] Pierwszy wpis po dłuższym czasie – Pielęgnacja bez testowania na zwierzętach, to istotny element mojego życia. Ze względów zdrowotnych nie mogę przejść na wegetarianizm, […]
Jestem wielką przeciwniczką testowania kosmetyków na zwierzętach!
Z zaprezentowanych marek część znam i chętnie sięgam po ich produkty.
A masz jakichś ulubieńców, którzy nie znaleźli się na liście?
Zwracam na to uwagę i jak tylko mogę kupuję cruelty free! Nie wiedziałam o tej sztucznej skórze, to super że polska firma tak się przyczyniła do dobra zwierząt. Piękne zdjęcia 🙂
Bardzo mnie to cieszy! W moim otoczeniu niewiele jest osób, które o tym myślą. Świetnie, że są tutaj świadomi ludzie. Tak niewiele trzeba, żeby świat był lepszy, małymi kroczkami możemy coś zdziałać 😉
PS. Dziękuję za komplement, bardzo mi miło 🙂